Witajcie :) dziś przychodzę do Was z recenzją podwójnych wypiekanych cieni od Eye Studio Maybelline, inspirowana naszą galaktyką i Układem Słonecznym.Cienie, o których dziś będzie mowa noszą wdzięczną nazwę Savanna Green i numer 51. Kupiłam je zupełnie spontanicznie i przyznam, że nie żałuję zakupu! Dlaczego? O tym dowiecie się w dalszej części notki :)
Jak widać na powyższym zdjęciu, możemy wybierać z sześciu iście kosmicznych wariantów. Producent zapewnia, że cienie te przeznaczone są dla kobiet, które szukają profesjonalnego efektu makijażu w warunkach domowych, wielowymiarowego koloru i wyrafinowanego rozświetlenia nie z tej ziemi! Muszę zgodzić się z tym zdaniem, bo nie mam specjalnych zdolności malowania a z tą paletką radzę sobie całkiem nieźle. Do cieni wypiekanych zawsze podchodzę z rezerwą bo zazwyczaj na swej drodze spotykałam ciężkie do ujarzmienia egzemplarze. Te są CAŁKIEM inne. Nie dość, ze są dosyć miękkie, to mam wrażenie że także lekko kremowe. A w przypadku numeru 51, uwalniają tysiące złotych drobinek, tworząc przy tym wieczorowy look. Generalnie to świetnie się rozcierają i rozprowadzają po powiece. Makijaż utrzymuje się do kilku godzin. Cienie się nie rolują ani nie zbierają w załamaniach powieki.
Ich miękkość sprawia, że są dosyć kruche. W nagłym i całkiem przypadkowym kontakcie z podłogą jednak ucierpiały średnio, bo odpadła wystająca, wypiekana część. Opakowaniu nic się nie stało.
Paletka Savanna Green to tony dosyć ciemnej, zgniłej zieleni ze złotymi refleksami i coś na pograniczu starego złota z nitkami brązu - tak bym to opisała. Jak wspomniałam wyżej, cienie mają tysiące złotych drobinek, które delikatnie rozświetlają oko. I jak nie przepadam za drobinkami w kosmetykach kolorowych, tak te mnie całkowicie oczarowały. Ich blask nie jest jarmaczny i chamski, tylko subtelny i delikatny. I to właśnie dzięki nim otrzymujemy makijaż, dosłownie, na wysoki połysk, czyli wyglądający bardzo profesjonalnie :) Bardzo się z nimi polubiłam i chętnie po nie sięgam. Jeszcze chętniej rozbuduję swoją kolekcję o inne kolory. Gdy je kupowałam, miałam lekkie obawy (awersja do wypiekanych cieni), ale już pierwsze użycie utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie były to źle wydane pieniądze. Paletka okazała się strzałem w dziesiątkę dla moich brązowych i ciemno osadzonych oczu.
Jako że kosztują ponad 30 zł zamierzam je kupić przy następnej wielkiej promocji -40 w Rossmannie :) Polecam bo naprawdę warto! Szukajcie w szafach Maybelline. A może któraś z Was je już miała? Co o nich sądzicie? Podzielcie się opinią w komentarzu.
Mam nadzieję, że nie zraził Was mój nieudolny makijaż ;)
Pozdrawiam serdecznie,
w żadnym wypadku nie jest on nieudolny ! ;) Mnie się podoba - moich nie widziałaś;D to są nieudolne makijaże :D
OdpowiedzUsuńDziękuję :) to miłe z Twojej strony :D
Usuńuwielbiam takie lekko kremowe konsystencje cieni, o wiele łatwiej się z nimi pracuje, oczywiście nie w każdym przypadku :)
OdpowiedzUsuńteraz w Hebe będzie promocja -40% na maybelline, więc koniecznie muszę się po nie wybrać!:) super wyglądają :)
OdpowiedzUsuńJakbym miała Hebe w lublinie to chętnie skorzystałabym z tej promocji ;)
UsuńBardzo ciekawe cienie ;)
OdpowiedzUsuńzauroczyło mnie opakowanie :) Wyglądają bardzo ładnie i tak... "nietuzinkowo" :)
OdpowiedzUsuń