Witajcie! Dziś druga część mojej mega wielkiej włosowej notki. Dotychczas przedstawiłam Wam rosyjskie szampon i maskę do włosów (o tym możecie przeczytać tutaj). Dziś czas na... polskie kosmetyki :)
Dziś oprócz recenzji szamponu i mgiełki wspomnę o wcierce. A może zrobię to najpierw, ale wszystko od początku: w moim mieście trudno znaleźć produkty Jantar (Farmona) słynną na całą blogosferę wcierkę znalazłam u siebie tylko w JEDNYM sklepie. I to w całkiem fajnym zestawie z szamponem i mgiełką. Zapłacilam za niego 25 zł!moim zdaniem to bardzo dobra cena za trzy produkty :) Jakiś czas zwlekałam z ich używaniem, szczególnie ze stosowaniem wcierki, którą postanowiłam zacząć stosować bliżej wiosny. Jednak skłoniłam się do niej w sobotę (25.01.2014) dzięki mojej koleżance ze studiów :). Za ok. trzy tygodnie napiszę czy w moich włosach zaszły jakieś zmiany a teraz wrócę do recenzji szamponu i mgiełki :)
O szamponie z tej serii jeszcze nigdy nie czytałam na żadnym z kosmetycznych blogów a szkoda bo mimo kilku wad zasługuje na uwagę.
Szampon z wyciągiem z bursztynu i kompleksem witamin do włosów z tendencją do przetłuszczania, ma charakterystyczną dla firmy butelkę, która jest brązowa i półprzezroczysta. Mimo 9 cm wysokości (bez korka), mieści w sobie 300 ml produktu. Ma bardzo fajny, kanciasty korek, który dzięki temu, że jest właśnie taki a nie inny, łatwo odkręcić mokrymi rękami np. pod prysznicem. Przydaje się także, gdy w opakowaniu są już resztki - wystarczy obrócić butelkę do góry dnem, postawić na korku i poczekać aż spłynie :) I jak do korka nie mam żadnych zastrzeżeń, tak to samego otworu już tak. Moim zdaniem jest zbyt duży i niewygodny. A może moje wymagania są zbyt wielkie? Nie wiem, ale po prostu źle mi się przez niego szampon wylewa, no.
No właśnie. Co się tyczy samego szamponu: ma średnio-gęstą konsystencję i jest przezroczysty. Pachnie mi męskimi perfumami, takimi odświeżająco-ostrymi. Tak samo pachną odżywka (wcierka) i mgiełka. Uznałam więc, że taki ich uroku i już. Generalnie zapach mi nie przeszkadza.
Ma jednak dużą według mnie wadę. Mianowicie plącze włosy. O k r o p n i e plącze włosy i jest mało wydajny, albo ja nie umiem się nim posługiwać. Bo żeby się dobrze spienił i żebym poczuła, że moje włosy są naprawdę umyte i czyste, trzeba go naprawdę dużo wylać na głowę. ALE plątanie włosów, małą wydajność i średnie pienienie mu wybaczam BO: po zastosowaniu go razem z mgiełką i wcierką nigdy w życiu nie miałam takich miękkich włosów! Nie mogłam powstrzymać się od ich dotykania. Miałam totalnie okiełznane i proste włosy. Coś niesamowitego :)
Póki przejdę do podsumowania, muszę zaznaczyć, że między duetem Babuszki Agafii a duetem Jantar używałam SYOSS'a który sprawił, że włosy przetłuszczały się już na drugi dzień i w ogóle były kluchowate (niemożliwe żebym go źle spłukiwała; zawsze robię to bardzo dokładnie). Nigdy wcześniej SYOSS nie zrobił mi na głowie czegoś takiego. Szampon Jantar pozbył się szybkiego przetłuszczania się i sprawił, że włosy były sypkie (ale nie w tym złym kontekście) i fajne w dotyku. Czyli w 100% spełnił swoją rolę :)
Zalety:
+ Miękkie włosy
+ Nie wysusza sklapu
+ Włosy się szybko nie przetłuszczają
+ Wygodny korek
+ Produkt polski
+ Produkt nie testowany na zwierzętach
Wady:
- Plącze włosy
- Butelka ma zbyt duży otwór
- Mało wydajny, trzeba go dużo żeby się spienił.
Myślę, że mimo wad, które w zasadzie nie są aż tak uciążliwe oceniam go na 4.5 :) Szampon spełnił swoją rolę. Pozbył się przetłuszczania, odświeżył włosy ale niestety je strasznie plącze.
Drugim produktem, o którym dziś będzie szerzej mowa to nawilżająco-ochronna mgiełka do włosów Jantar. Mgiełka trochę różni się od innych tego typu produktów, z którymi dotychczas miałam do czynienia. Aby rozczesać splątane przez szampon włosy wcale jej sobie nie żałuję a mimo to wydaje się być bardzo wydajna. Fajne jest w niej to, że gdy napsikam jej bardzo dużo na włosy to one się nie kleją, jak to robiły przy np. jedwabiu (mowa o nim tutaj). Kolejną fajną rzeczą, którą w sobie ma, to to, że bursztyn w niej zawarty jest naturalnym filtrem UV. Co za tym idzie, oprócz codziennej pielęgnacji, możemy ją stosować podczas zażywania kąpieli słonecznych lub po wizycie w solarium :)
Jeśli chodzi o opakowanie to jest nim dobrze leżąca w dłoni, plastikowa, półprzezroczysta, brązowa butelka z pomarańczowym atomizerem o pojemności 200 ml. Oprócz tego zawiera dodatkowe, przezroczyste zabezpieczenie, które chroni przed rozpylaniem np. w torebce. Mgiełka, tak jak szampon jest bezbarwna i pachnie na styl męskich perfum. Przyznam, że jestem z niej naprawdę zadowolona! Z pewnością będę ją stosować w wakacje :) Mogę Was w 100% zapewnić, że z tą mgiełką moje włosy lepiej przechodzą zimę - o czymś to świadczy :)
Zalety:
+ Włosy zyskały większy połysk
+ Stały się mocniejsze i mniej łamliwe
+ Nie skleja włosów
+ Włosy nie puszą się i nie elektryzują
+ Mgiełkę można stosować podczas kąpieli słonecznych i po opalaniu
+ Wygodne opakowanie z atomizerem
+ Produkt nie testowany na zwierzętach
+ Produkt polski
+ Pomocna przy rozczesywaniu włosów
Wady:
BRAK!
+/- zapach
A wy miałyście może któryś z produktów z serii Jantar? Piszcie śmiało w komentarzach! :) Poniżej etykiety z informacjami o produkcie. Pierwsze dwa zdjęcia - mgiełka, trzecie - szampon.
Ps. Jeśli chcecie dowiedzieć się co napisałam w I części włosowej notki kliknij w poniższe zdjęcie! :)